Translate this blog ( until I don't do that finally....:)

2013-08-22

FRYZJERZY

Czasami zastanawiam się, czy fryzjerów szkoli się pod kątem dealowania z marnymi, wypadającymi włosami. I dochodzę do wniosku, że chyba nie. Niestety ze strony wszystkich dotychczasowych fryzjerek spotkał mnie zawód. Już się przekonywałam, że może będą podchodziły do moich włosów bardziej delikatnie, z pomysłem, starannie i równo je obcinać, proponować nowinki kosmetyczne itp itd. A tu dupa. W ogóle nie zauważają,że człowiek przed nimi siedzący posiada włosy, które są całkiem inne od tych normalnych, które widzą na co dzień. 
Mam generalnie wrażenie,że do najmądrzejszego narodu oni/one nie należą. Oczywiście są wyjątki i nie chciałabym tu nikogo poważnie podchodzącego do swojego zawodu urazić, ale niestety utrwalił mi się już w głowie stereotyp blondyny po szkole zawodowej z klapkami na oczach, która łysemu by wmówiła,że można mu zafarbować łeb, non stop trajkoczącej z klientkami o wszystkim i o niczym.

Bo problem osoby z cienkimi i wypadającymi włosami jest taki,że kiedy myje, suszy i czesze włosy, musi pamiętać o następujących rzeczach:
- nie można za mocno szorować głowy podczas mycia
- nie można pastwić się nad włosami susząc je ręcznikiem
- nie można targać ich grzebieniem bo nic na głowie już nie zostanie....
- modelowanie najlepiej zacząć na wilgotnych jeszcze włosach, kiedy są podatne na układanie szczotką
- nie można suszyć ich gorącym strumieniem powietrza z wielkiej suszary
- trzeba im poświęcić CAŁĄ uwagę,żeby żaden kosmyk nie poleciał w złą stronę, bo KAŻDY włos jest na wagę złota, żeby przykryć skórę głowy

I nieprzestrzeganie tych zasad to właśnie grzechy główne większości fryzjerów. Chodziłam już do wielu. W większości były to kobiety. Często wmawiałam sobie,że to po prostu wina moich włosów,że one nie potrafią mnie uczesać (strzygą całkiem dobrze), ale w końcu zawsze uciekałam do innego salonu. Raz z powodu ciągłego wciskania mi produktów znanej firmy kosmetycznej, w znanej sieci salonów umiejscowionych w każdej galerii (you know which one ;) ), plus opowieści,że jedna fryzjerka to prawie wyłysiała jak nic nie robiła i tylko te kosmetyki ją uratowały. Raz z powodu totalnego olania mnie podczas modelowania moich nic nie wartych włosów (do salonu weszła inna klientka z bujną grzywą i głośno rozprawiały z fryzjerką o nowym kolorze farby, który miała mieć nakładany) i zrobienia ze mnie ostatecznie stracha na wróble. Kiedy indziej nasza można powiedzieć rodzinna fryzjerka robiła mi pasemka i fryzurę 4 (!!!) godziny, w tym samym czasie obsługując na spółę z podwładną inne klientki, w rezultacie czego za długo trzymała mi farbę na włosach (tylko pasemka oczywiście) i pogorszyła ich stan. Do tej pory pyta moją mamę, dlaczego tak dawno u niej nie byłam .....Do mojej obecnej fryzjerki (wciąż uważam,że genialnej) chodzę prawie 2 lata, i oczywiście kilka dni temu ciacchhhhh, koniec pięknej historii : starała się jak mogła, dopóki nie przyjechał po nią jej facet, na którym tak się skupiła,że "wymodelowała" mi włosy w 3 minuty nie patrząc na nie, tylko na niego.... 

No cóż. Niesmak zostaje. Ciekawe, czy tylko ja mam podobne przemyślenia?
A może są w Krakowie fryzjerzy z prawdziwego zdarzenia? 
Może powinnam znaleźć jakiegoś miłego i zdolnego geja?;)

Nam, mało owłosionym naprawdę zależy tylko na odrobinie zrozumienia, czyż nie?


RecMyHair

2013-08-15

Lista RecMyHair'ki czyli zabiegi, kosmetyki, leki ...

Voila, rzutem na taśmę stworzyłam listę zabiegów, kosmetyków i leków/suplementów, których używałam w ciągu ostatnich lat. Lista jest trochę ograniczona, zawarłam w niej specyfiki, które najbardziej zapadły mi w pamięć, ponieważ użyłam więcej niż jedno opakowanie, lub używałam ich nawet przez kilka lat.
Znalazłam strony, na których można poczytać o składzie i działaniu większości z nich. Przymierzam się do recenzji poniższych zabiegów i kuracji. Opiszę moje rezultaty w następnych postach.

Zabiegi 

Mezoterapia  - zabieg wykonany 6 razy (co 2 tygodnie)

Zabiegi Trychologiczne z użyciem kosmetyków włoskiej firmy O’Rising  
http://www.trychologkrakow.pl/  - tu chodziłam na zabiegi i zaopatrywałam się w kosmetyki

Kosmetyki i leki stosowane zewnętrznie

Vichy Dercos Neogenic

O’Rising : Olejek Caduta, Szampon przeciwłojotokowy i do włosów przetłuszczających się   

Henna Treatment Waxx – wersja podstawowa


Radical : kuracja przeciw wypadaniu włosów  (seria czerwona) - ampułki, mgiełka, szampon, odżywka

Wcierka do skóry głowy wg przepisu robiona w aptece  - pierwszy lek przepisany przez panią dermatolog, nie jestem w stanie odtworzyć składu po 7 latach, okazał się całkowitym niewypałem. Zużyłam 2 butelki – zero rezultatów.

Lek zawierający sterydy (nazwy także nie mogę sobie przypomnieć). Skóra po nim zaczęła się bardzo łuszczyć, nie do opanowania. Nie skończyłam nawet jednej buteleczki i podziękowałam pani doktor za współpracę.

Dermena – szampon (hamujący wypadanie włosów) http://dermena.pharmena.pl/index_dermena_produkty.htm

Kallos Serial Crema Al Latte – Mleczna odżywka do włosów http://www.perfektwlosy.pl/produkt.php?id=244

Dermaglin - Maseczka z glinką kambryjską przeciw przetłuszczaniu się włosów


Leki i suplementy

Wyciąg ze skrzypu polnego z witaminami

Skrzypovita

Pokrzywa

Witaminy A+E 

Cynk

Belissa i Belissa Detox

Centrum

Advecia – naszukałam się tego, ale w końcu znalazłam! Najbardziej zagadkowy preparat, który niby zadziałał (włosy zaczęły się trochę zagęszczać i nie wypadały już nadmiernie)...ale niestety ze skutkiem ubocznym – bardzo przytyłam. W ciągu 2 miesięcy przybyło mi ok. 5kg. Lekarz rodzinny odradził mi zażywania specyfików, które nie są popularne i przebadane w Polsce. Sama przestraszyłam się też tego tycia…..




Hormony hormony - dajcie żyć!

Jak wspomniałam w poprzednim poście, w wieku około 16 lat zaczęłam mieć problemy z układem hormonalnym.
Do tej pory zawsze byłam szczupła. Ważyłam ok. 55 kg przy wzroście 166cm. W pewnym momencie zaczęłam odczuwać dyskomfort podczas przełykania. Czułam się tak, jakby coś wiecznie zatykało mój przełyk. Poszłam na pierwszą wizytę u endokrynologa. Lekarka zleciła badania hormonów tarczycy, z których wynikało, że wszystko jest w porządku. Jedynie budowa mojej tarczycy i widoczna wypukłość na szyi budziły jej zastrzeżenia. Musiałam od tej pory łykać jod i selen. Pamiętam, że zażywałam tabletki przez około 3 miesiące. 
Niedługo później moja waga zaczęła spadać. Schudłam ok.5kg i jak oglądam teraz zdjęcia z tego okresu, stwierdzam, że wyglądałam naprawdę marnie.
Kilka miesięcy później zaczęłam mieć problemy z miesiączką, na początku się spóźniała, a później całkiem ustała .... 
To był jeden z najgorszych momentów w moim życiu, coś co nie powinno się wydarzyć, a jednak się stało. 
Rozpoczął się maraton wizyt u lekarzy ginekologów, endokrynologów, na oddziałach szpitalnych.
Badania, wykonywane przez kolejne lata pokazują coraz gorsze wyniki.
Na początku, tylko hormony żeńskie - estrogen i progesteron miały lekko zaniżone wartości. Prolaktyna, hormony tarczycowe, testosteron utrzymywały się w normie.
W kolejnych badaniach estrogen i progesteron spadły już dużo poniżej normy, prolaktyna podskoczyła mocno w górę ok 2x przekraczając normę. Tarczyca i testosteron do tej pory są idealne.
Wysoki wynik prolaktyny dał mojej ginekolog do myślenia. Skierowała mnie na badanie rezonansu magnetycznego przysadki mózgowej. Okazało się, że mam na niej niedużego mikrogruczolaka, prawdopodobnie wydzielającego za duże ilości prolaktyny, hormonu mającego istotny wpływ na poziomy przysadkowych hormonów LH i FSH (których wartości także mam za niskie), które to regulują wydzielanie hormonów jajnikowych odpowiedzialnych za owulację.
Po wielu latach, że tak to nieładnie określę „bujania się” z wieloma endokrynologami i ginekologami, między innymi ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, postawiono mi diagnozę: niewydolność osi podwzgórzowo-gonadalnej w zakresie wydzielania hormonów stymulujących owulację. Według lekarzy, jedyne co mogę robić, to łykać syntetyczne hormony (głównie tabletki antykoncepcyjne) aby podtrzymać sztuczną miesiączkę, i obniżać poziom prolaktyny, aby mieć lepsze samopoczucie. Wg pewnego pana doktora endokrynologii z Lux Medu, jestem bezpłodna i raczej nie mam szans na ciążę. Inni lekarze nie są aż tak sceptyczni, ale tym tematem zajmę się, kiedy rzeczywiście będę zainteresowana. Niemniej jednak, niemiło jest mieć odbieraną nadzieję przez lekarza, który nawet nie raczył przyjrzeć się dokładnie moim wynikom.

Przez ostatnie 10 lat przyjmowałam następujące leki :

Bromergon  (bromokryptyna, na obniżanie poziomu prolaktyny) – 0,5 , 1, lub 2 tabletki dziennie  - od 2007 roku
Cycloprogynova – 1 tabletka przez 21 dni  7 dni przerwy  - od 2010 roku
Glucophage (przez 1,5roku , przez chwilę miałam podwyższony poziom wyrzutów insuliny, po obciążeniu glukozą – krzywa cukrowa – ostatecznie wykluczono podejrzewaną insulinooporność)

Gravistat- wywoływał miesiączkę
Duphaston – nie wywoływał miesiączki
Femoston – wywoływał miesiączkę
Cilest – wywoływał miesiączkę
Yasmin – wywoływał miesiączkę, skutek uboczny – tycie

Nadal zostaję pod opieką lekarza ginekologa-endokrynologa. Z usług poradni szpitala uniwersyteckiego zrezygnowałam z powodu bardzo długiego oczekiwania na wizyty (np. w czerwcu zeszłego roku skończył się tam kontrakt z NFZ, i nie można było się zarejestrować na wizytę aż do końca roku).
Mój mikrogruczolak pod wpływem bromergonu zmniejszył się i „zwłóknił” – taki obraz wynika z ostatniego badania MR. Nadal jednak wartości prolaktyny są niewytłumaczalne wysokie, gdy odstawiam bromokryptynę.
Zawsze gdy odstawiam leki hormonalne ustaje miesiączkowanie…
Już straciłam nadzieję na naturalny powrót do zdrowia.

Podczas tych 10 lat przytyłam ponad 20kg,  przy czym udało mi się schudnąć ok. 5kg. Od początku problemów hormonalnych borykam się z coraz większym wypadaniem włosów.

2013-08-11

ONE DAY

One day I'm going to translate this blog. I'm very interested about solutions to hair loss in other countries.

peace

RecMyHair

TAKA SYTUACJA



Włosy. Tak, kiedyś je miałam….
Ale od początku.

Nigdy nie miałam włosów tak gęstych i fajnych jak inni ludzie. Takich normalnych, z których można zrobić ciekawą fryzurę, zakręcić, pofalować, upiąć, na różne okazje. Nigdy się nie układały. Ale były. Proste, cienkie, koloru „mysiego” – coś a’la brąz ale bardzo jasny. Czasami słyszałam, że jestem blondynką.
Kiedyś sięgały aż do pasa ( I Komunia), później zostały ścięte na krótko, za ucho. Już wtedy mama zauważyła, że nie umie mnie uczesać, włosy są za cienkie, rzadkie i w ogóle nie chcą jej słuchać. Później już nigdy nie zapuściłam ich na dużą długość. Nosiłam takie do ramion. Pod koniec gimnazjum ścinałam je już na bardzo krótko, bo miałam z nimi coraz większe problemy. Przerzedzały się, nie układały. Wtedy po raz pierwszy użyłam nafty kosmetycznej, w połączeniu z jajkiem (Wtedy niestety w sklepach nie było ciekawych preparatów na wypadanie i porost włosów. Był Internet, ale nie było jeszcze google’a, i całej masy stron o pielęgnacji włosów, forów internetowych itp. – lata 2001-2003). Wcierałam taką miksturę w skórę głowy i po jakimś czasie spłukiwałam. Chyba włosy robiły się po tym bardziej gładkie i puszyste, ale na pewno się nie zagęściły. Muszę zaznaczyć, że w tym okresie, i  nigdy do tej pory nie uważałam, że mam konkretny problem wypadania włosów. Po prostu były rzadkie, i chciałam je zagęścić.
W tamtym momencie zaczęłam mieć problemy ze zdrowiem. A dokładniej z hormonami żeńskimi. Przechodziłam wiele badań w celu ustalenia przyczyny. Problem ten ciągnie się dalej, do teraz. W kolejnych postach na pewno do niego powrócę, ponieważ jest dość ważną częścią tej historii.
W liceum miałam notoryczne problemy z ułożeniem fajnej fryzury. Na początku włoski miałam krótkie, ok. 3 cm dłuższe od linii ucha, po 1 klasie podcięłam je bardzo mocno, prawie na chłopaka (na szczęście wtedy takie ścięcia były dość popularne i stawiałam moje pióra z tyłu na żelu), żeby w końcu przed klasą maturalną mieć włosy za ramiona.
I wtedy nadszedł moment, który określam mianem „kiedy mnie pogięło”…Postanowiłam dokonać okrutnej zbrodni na moich włosach… Zafarbować. Raz jeden w życiu. Czy to tak wiele?
Wiedziałam, że mogę mieć później jeszcze większy problem z włosami. Mama farbując powiedziała mi, że nie bierze za to odpowiedzialności. Ale ja chciałam w końcu mieć jakiś fajny kolor na głowie, być bardziej wyrazista ( do tej pory może 2 razy zrobiłam sobie blond pasemka, ale stwierdziłam, że to nie w moim stylu).
Moje resztki włosów zaczęły wypadać mi garściami …. Pamiętam, że to były wakacje. Za każdym razem kiedy myłam włosy i je rozczesywałam, w korytku/ w umywalce/ na grzebieniu znajdywałam wielkie zdechłe kłębki L
I tak, od tej pory minęło już 7 lat. Dużo łez wypłakałam…A ja walczę i walczę, żeby na mojej głowie zostało cokolwiek, i żebym nie musiała za parę lat kupić sobie peruki…..

Założyłam tego bloga, aby opowiedzieć swoją historię, i żeby poznać historie innych osób które zmagają się z problemem wypadania włosów/ łysienia w młodym, nieadekwatnym do problemu wieku.

Nigdy, szukając informacji i pomocy dotyczących wypadania włosów nie natknęłam się na tematycznego bloga. Teraz zapewne będę dokładniej szukać. Nigdy też nie znalazłam strony/serwisu/portalu, który w sposób prosty i kompleksowy podchodzi do problemu. Nie wystarczy opisać różnych rodzajów wypadania włosów i poradzić, że trzeba pójść do lekarza. Niestety tego typu strony są tworzone przez osoby, które nie rozumieją problemu, bo same nigdy go nie doświadczyły.
Ja chciałabym poznać historie innych osób, znaleźć wspólny mianownik tych historii i poszukać efektywnego sposobu na walkę z wypadaniem włosów.
Oby starczyło mi sił i zapału. Potrzebuję waszej pomocy!

Chciałabym zrobić ranking kosmetyków i leków. Poprosić o rady lekarzy. I przede wszystkim znaleźć osoby, które przezwyciężyły swój problem.

Uda się?

CDN…..