Translate this blog ( until I don't do that finally....:)

2013-08-11

TAKA SYTUACJA



Włosy. Tak, kiedyś je miałam….
Ale od początku.

Nigdy nie miałam włosów tak gęstych i fajnych jak inni ludzie. Takich normalnych, z których można zrobić ciekawą fryzurę, zakręcić, pofalować, upiąć, na różne okazje. Nigdy się nie układały. Ale były. Proste, cienkie, koloru „mysiego” – coś a’la brąz ale bardzo jasny. Czasami słyszałam, że jestem blondynką.
Kiedyś sięgały aż do pasa ( I Komunia), później zostały ścięte na krótko, za ucho. Już wtedy mama zauważyła, że nie umie mnie uczesać, włosy są za cienkie, rzadkie i w ogóle nie chcą jej słuchać. Później już nigdy nie zapuściłam ich na dużą długość. Nosiłam takie do ramion. Pod koniec gimnazjum ścinałam je już na bardzo krótko, bo miałam z nimi coraz większe problemy. Przerzedzały się, nie układały. Wtedy po raz pierwszy użyłam nafty kosmetycznej, w połączeniu z jajkiem (Wtedy niestety w sklepach nie było ciekawych preparatów na wypadanie i porost włosów. Był Internet, ale nie było jeszcze google’a, i całej masy stron o pielęgnacji włosów, forów internetowych itp. – lata 2001-2003). Wcierałam taką miksturę w skórę głowy i po jakimś czasie spłukiwałam. Chyba włosy robiły się po tym bardziej gładkie i puszyste, ale na pewno się nie zagęściły. Muszę zaznaczyć, że w tym okresie, i  nigdy do tej pory nie uważałam, że mam konkretny problem wypadania włosów. Po prostu były rzadkie, i chciałam je zagęścić.
W tamtym momencie zaczęłam mieć problemy ze zdrowiem. A dokładniej z hormonami żeńskimi. Przechodziłam wiele badań w celu ustalenia przyczyny. Problem ten ciągnie się dalej, do teraz. W kolejnych postach na pewno do niego powrócę, ponieważ jest dość ważną częścią tej historii.
W liceum miałam notoryczne problemy z ułożeniem fajnej fryzury. Na początku włoski miałam krótkie, ok. 3 cm dłuższe od linii ucha, po 1 klasie podcięłam je bardzo mocno, prawie na chłopaka (na szczęście wtedy takie ścięcia były dość popularne i stawiałam moje pióra z tyłu na żelu), żeby w końcu przed klasą maturalną mieć włosy za ramiona.
I wtedy nadszedł moment, który określam mianem „kiedy mnie pogięło”…Postanowiłam dokonać okrutnej zbrodni na moich włosach… Zafarbować. Raz jeden w życiu. Czy to tak wiele?
Wiedziałam, że mogę mieć później jeszcze większy problem z włosami. Mama farbując powiedziała mi, że nie bierze za to odpowiedzialności. Ale ja chciałam w końcu mieć jakiś fajny kolor na głowie, być bardziej wyrazista ( do tej pory może 2 razy zrobiłam sobie blond pasemka, ale stwierdziłam, że to nie w moim stylu).
Moje resztki włosów zaczęły wypadać mi garściami …. Pamiętam, że to były wakacje. Za każdym razem kiedy myłam włosy i je rozczesywałam, w korytku/ w umywalce/ na grzebieniu znajdywałam wielkie zdechłe kłębki L
I tak, od tej pory minęło już 7 lat. Dużo łez wypłakałam…A ja walczę i walczę, żeby na mojej głowie zostało cokolwiek, i żebym nie musiała za parę lat kupić sobie peruki…..

Założyłam tego bloga, aby opowiedzieć swoją historię, i żeby poznać historie innych osób które zmagają się z problemem wypadania włosów/ łysienia w młodym, nieadekwatnym do problemu wieku.

Nigdy, szukając informacji i pomocy dotyczących wypadania włosów nie natknęłam się na tematycznego bloga. Teraz zapewne będę dokładniej szukać. Nigdy też nie znalazłam strony/serwisu/portalu, który w sposób prosty i kompleksowy podchodzi do problemu. Nie wystarczy opisać różnych rodzajów wypadania włosów i poradzić, że trzeba pójść do lekarza. Niestety tego typu strony są tworzone przez osoby, które nie rozumieją problemu, bo same nigdy go nie doświadczyły.
Ja chciałabym poznać historie innych osób, znaleźć wspólny mianownik tych historii i poszukać efektywnego sposobu na walkę z wypadaniem włosów.
Oby starczyło mi sił i zapału. Potrzebuję waszej pomocy!

Chciałabym zrobić ranking kosmetyków i leków. Poprosić o rady lekarzy. I przede wszystkim znaleźć osoby, które przezwyciężyły swój problem.

Uda się?

CDN…..



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz